Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek Ksiądz Marek

Ksiądz Marek

Autor: Juliusz Słowacki

Reżyseria: Jacek Raginis

Spektakl

Sebastian Fabijański w spektaklu Ksiądz Marek
Sebastian Fabijański w spektaklu Ksiądz Marek

Najbliższe spektakle

Sobota 15 czerwca, 19:00

location

Warszawa, Audytorium, Muzeum Historii Polski

Niedziela 16 czerwca, 17:00

location

Warszawa, Audytorium, Muzeum Historii Polski

Jak otrzymać bilet na darmowy spektakl

Kup lub zarezerwuj bilety na spektakle i wydarzenia Teatru Klasyki Polskiej – online, mailowo lub telefonicznie.

Repertuar najbliższych spektakli w Warszawie i innych miastach. Dowiedz się gdzie i kiedy zagramy nasze spektakle. Bądź na bieżąco!

Spektakl Ksiądz Marek

Sebastian Fabijański

W debiucie teatralnym

Spektakl Ksiądz Marek

O spektaklu

Historia o niedających się poskromić namiętnościach, wojnie, zdradzie i przebaczeniu. Jeden z trzech utworów, które Słowacki, jak pisał w liście do matki, mógłby przeczytać przed samym Chrystusem.

 

Rok 1768, Bar, do miasta zbliżają się Rosjanie. Ważą się losy zrywu, nazywanego przez niektórych historyków pierwszym polskim powstaniem narodowym. Obrońcy grodu mogą jeszcze z niego uciec, albo podjąć walkę z niewielkimi szansami na zwycięstwo. W takich okolicznościach Juliusz Słowacki umieszcza bohaterów „Księdza Marka”. Jego postacie to ludzie z krwi i kości, a więc z wad i zalet, wzniosłości i podłości, wewnętrznych rozterek, sprzecznych, rozrywających ich od środka uczuć.

 

W dynamicznej i monumentalnej inscenizacji Jacka Raginisa ukazana zostanie wielość wymiarów arcydzieła Słowackiego. Los narodu i losy indywidualne, Historia Ojczyzny i historie osobiste pisane krwią, łzami, zbrodnią, miłością, zemstą i przebaczeniem. „Słowacki nie zaprasza nas do obejrzenia historycznej dokudramy – mówi reżyser – «Ksiądz Marek» to okazja, aby ukazać dramat, w którym zbiorowość i jednostki walczą o swoją podmiotowość. O suwerenność. To pragnienie podmiotowości może się objawiać w jej silnej obronie, w domaganiu się uznania praw, ale może oznaczać narzucanie innym swojej woli za cenę śmierci i cierpienia”.

 

Bohaterowie „Księdza Marka” mają dusze niespokojne i żarliwe serca. Żydówka Judyta (Julia Łukowiak) rozdarta między judaizmem – wiarą jej przodków, a chrześcijaństwem, walczy z pragnieniem zemsty i cierpi przez zdradę, której się dopuściła. Klemens Kosakowski (Sebastian Fabijański), przechodzi na naszych oczach niespodziewaną przemianę, walczy z paradoksami własnej natury, w której duma i dobroć mieszają się z zapalczywością. Z lekkomyślnego, pogrążonego w długach przez hazard hulaki przeistacza się w pokutnika pragnącego zadośćuczynić swoim grzechom.

 

Między nimi Ksiądz Marek (Jarosław Gajewski). Surowy dla Kosakowskiego, miłosierny dla Judyty, charyzmatyczny przywódca duchowy, orędownik walki do końca, wreszcie męczennik. Chwyta za broń w Barze, podczas gdy zwolennicy „starego porządku” opuszczają miasto, nie wierząc w zwycięstwo. To w tym trójkącie tęsknot, ambicji, mistycznych wizji i całkiem przyziemnych żądz rozgrywa się największy dramat w utworze Słowackiego.

 

Czy wraz z upadkiem ojczyzny, upadną dusze jego bohaterów? Czy klęska militarna pociągnie za sobą również klęskę moralną? Czy zwycięstwo Rosjan będzie ostateczne? Te i inne pytania stawia spektakl Teatru Klasyki Polskiej w reżyserii Jacka Raginisa.

 

Czas trwania: 2 h 40 ‘ (z przerwą)

Ksiądz Marek plakat

Twórcy

Obsada

toggle
Jarosław Gajewski

Jarosław Gajewski

Ksiądz Marek

placeholder

Sebastian Fabijański

Kosakowski

placeholder

Julia Łukowiak

Judyta

Leszek Zduń

Leszek Zduń

Marszałek Krasiński

Dariusz Kowalski

Dariusz Kowalski

Regimentarz

Ksawery Szlenkier

Ksawery Szlenkier

Branecki

Spektakl Beniowski galeria

Michał Chorosiński

Kreczetnikow

Bartosz Turzyński

Bartosz Turzyński

Suwarow/Moskal

placeholder

Michał Barczak

Pułaski

placeholder

Krzysztof Krupiński

Rabin

placeholder

Filip Kowalczyk

Starościc

Spektakl Ambasador galeria

Maciej Wyczański

Towarzysz

placeholder

Sebastian Ryś

Adjutant

Spektakl Dożywocie zdjęcie

Paweł Lipnicki

Ksiądz Przełożony

placeholder

Maciej Kozakoszczak

Artylerzysta/Cechowy/Szlachta

Henryk Gołębiewski

Henryk Gołębiewski

Jozafat

placeholder

Juliusz Godzina

Bojwił

placeholder

Tomasz Osica

Litwin/Szlachta

placeholder

Maciej Zuchowicz

Litwin/Szlachta

placeholder

Wojciech Piotrowski

Lekarz

Realizatorzy

toggle

Michał Barczak

Asystent reżysera

Aleksandra Reda

Scenografia i kostiumy

Zuzanna Królikiewicz

Asystentka scenografki

Natalia Burzyńska

Asystentka kostiumografki

Marcin Pospieszalski

Muzyka

Natalia Sikorska

Sound designer

Andrzej Musia

Reżyseria światła

Kamila Siwińska

Projekcje

Katarzyna Zielonka

Ruch sceniczny

Jarosław Staniek

Ruch sceniczny

Paweł Lipnicki

Układ pojedynku

Joanna Tomaszycka

Charakteryzacja

Tadeusz Szajewski

Budowa scenografii

Tęsknota, ambicja, wizja

Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek

1/40

Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek

1/40

Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
Spektakl Ksiądz Marek
CHCESZ WIEDZIEĆ,
KIEDY ZAGRAMY W
TWOJEJ OKOLICY?

Powiadomimy cię mailem,
gdy będziemy w twojej okolicy

Miasto

Białystok

Bydgoszcz

Gdańsk

Gorzów Wielkopolski

Katowice

Kielce

Kraków

Lublin

Łódź

Olsztyn

Opole

Poznań

Rzeszów

Szczecin

Toruń

Warszawa

Wrocław

Zielona Góra

Recenzje
krytyków (2)

„Ksiądz Marek”

Premiera Księdza Marka w reżyserii Jacka Raginisa w Teatrze Klasyki Polskiej otwiera przed nami dawno nieobecne obszary teatralnej duchowości i zapomniane połacie polskiej poezji dramatycznej. Mierzy się z teatrem mistycznym, wizyjnym, teatrem proroctwa i przestrogi.

Teatr Klasyki Polskiej pod koniec pierwszego roku istnienia postawił widzom wysoko poprzeczkę, sięgając w swoim repertuarze do tego poematu dramatycznego w 3 aktach z 1843 roku, w którym wychodzący z Towiańszczyzny Juliusz Słowacki zaczyna zmagać się z własną koncepcją ducha i wykłada w nim nową odsłonę mesjanistycznej historiozofii.

Dwa powody tego wyboru repertuarowego są oczywiste: trwająca wojna za polską wschodnią granicą, tak blisko, tam, gdzie Bar, i świeże jeszcze, nieprzepracowane w teatrze, doświadczenie pandemii.

Ale może kolejnym i ważniejszym powodem jest przeczucie zbliżającej się jeszcze większej katastrofy? Może te przeczucia są wyeksplikowane w historii upadającego 20 czerwca 1768 roku w Dniu Zesłania Ducha Świętego Baru, w momencie, który rozumie Słowacki jako śmierć dawnej Polski i pokłada nadzieję w ofierze śmierci i cierpienia, nadzieję na stworzenie dla ojczyzny nowego etapu dziejów?

Twórcy i zespół aktorski Teatru Klasyki Polskiej w spektaklu Jacka Raginisa zasługują na najwyższe uznanie. Kreacje aktorskie to nie tylko wielki trójkąt: Ksiądz Marek-Judyta-Kosakowski, ale wszystkie postaci tego poematu dramatycznego. Przekaz sceniczny jest zrozumiały, w pełni komunikatywny nawet dla tych, którzy po raz pierwszy spotykają się z dziełem mistycznym Słowackiego. A przecież nie w zdarzeniach fabularnych rzecz się odbywa, ale w słowie. Świetnie podawany ośmiozgłoskowiec, liczne w spektaklu monologi z piętrzącymi się metaforami, alegoriami, metaforami w metaforach, stanowią wyzwanie dla utrzymania uwagi widza, przekazu treści i akcentowania przełomowych punktów w rozwoju postaci. Ale też zachwycają barwami i cieniowaniem poetyckiej frazy, kiedy trzeba są lekkie i unoszą, kiedy trzeba przytłaczają ciężarem grozy. Tej poezji doskonale towarzyszy muzyka Marcina Pospieszalskiego, równie bogata w brzmienia czy dyskretna jak nastrojowe tła lub pobudzająca jak wojenne bębny, a czasem podniośle uderzająca na trwogę.

Przedstawienie Księdza Marka grane w Audytorium Muzeum Historii Polski staje się na naszych oczach triumfem języka nad rzeczywistością sceniczną, niejako niezależnym aktem teatralnej kreacji. Ale nie byłoby to możliwe bez fantastycznych ról równoważących eksplozję poezji i skondensowane wydarzenia. Ta równowaga między ciągami obrazów z monologów, dramatyzmem wizji w dynamicznym i zmiennym w rytmie wierszu a prostotą i konsekwentną inscenizacją jest dobrym wyborem reżysera. Jest perfekcyjnie i sugestywnie realizowana przez dwie części przedstawienia i wszystkich twórców.

Jarosław Gajewski w roli Księdza Marka zna rangę i aktorską wagę postaci karmelity, natchnionego proroka, którego legendę, a może nawet mit, rozwinął twórczo Słowacki. Na początku spektaklu jest kaznodzieją żarliwym i bezkompromisowym. Choć stoi daleko na scenie to kiedy dobitnie wymienia i wytyka narodowe wady, czyni to „prosto w oczy”. Tym samym aktor budzi sumienia. Wierzymy mu jak mężowi opatrznościowemu i dajemy się prowadzić jego wizjom i cudom. Osiąga to w swojej kreacji poprzez odpowiedni ton i górującą nad innymi postaciami siłę scenicznego wyrazu, dowód siły ducha Księdza Marka. Zgadzamy się z nim, kiedy świadomie stawia siebie obok Mojżesza i św. Jana, a nadprzyrodzona moc spływa na niego. Jarosław Gajewski wiarygodnie staje się tym wybranym; dyskretnie i niepretensjonalnie osiąga prawdę postaci. Czyni to przede wszystkim spokojem i niebywałą oszczędnością stosowanych środków ekspresji w geście, ruchu. Za to ekspresję rozwija w muzycznych frazach monologów, zróżnicowanych, tworzonych różnymi technikami – raz malowanych z epickim rozmachem, raz punktowanych lirycznie. Jest matczyny nad żłobem-kołyską – Polską, gdy bierze ją w ramiona, czuły i współczujący w scenach z Judytą, niezłomny i odważny, gdy wymierzana jest mu kara. Tworzy postać ascetyczną, ale świadomą swojej niebotycznej wewnętrznej siły. Czy ta wstrzemięźliwość wystarcza, by uwierzyć w moc słowa i osiągnąć charyzmę postaci? Ksiądz Marek tropi znaki boże w historii. Jego spokój i racjonalność wynikają z prawidłowej oceny sytuacji, zawierzenia, zrozumienia tego, co naprawdę wydarza się wokół. Przyjmuje z pokorą czekającą go męczeńską śmierć, koniec Baru i zbliżająca się niewolę ojczyzny, bo wie, że poprzez cierpienie i śmierć dokona się podniesienie i doskonalenie ducha. I dopiero wówczas możliwe będzie podniesienie wszystkich duchów w narodzie, dzięki czemu naród sprosta, przeznaczonej mu, mesjańskiej misji. Jarosław Gajewski tworzy Księdza Marka pełnego empatii i mądrości, Księdza Marka przewodnika po chaosie dziejących się zdarzeń, nierozpaczającego nad ginącym światem. Zna cel tej apokalipsy, bo tylko on w proroczym natchnieniu rozpoznaje jej sens z perspektywy boskiej. To rola przejmująca na wielu poziomach.

Julia Łukowiak gra Judytę, jedyną w dramacie kobietę, postać wielokrotnie złożoną. Jej przemiany doskonale zaznaczane są dobranymi kostiumami, fryzurami, zmianami głosu, sposobami posługiwania się ciałem, postawą. Od skromnej, posłusznej dziewicy w domu ojca karczmarza przez zrozpaczoną, lamentującą córkę, broniącą swej godności kobietę i namiętną uwodzicielkę, hardą prowokatorkę, sprawczynię zła, postać żywiołową, którą trudno „złapać” w kilka epitetów i trudno jednoznacznie określić. Z pozoru wydaje się prostą Żydówką, ale jej mocą, którą ujawnia na scenie, jest potężny duch. Odważnie i ironicznie przedstawia wszelkie antysemickie stereotypy. Wiarygodnie staje się chrześcijanką. Aktorka iskrzy się w wielu odcieniach, wymyka łatwym określnikom. Nie przeciąża swojej roli w jakąś interpretacyjną stronę, raczej z obrazu na obraz buduje jej złożoność i domalowuje do portretu Judyty kolejne barwy, odszukuje psychologiczne motywy i sprzeczności. To najtrudniejsza, myślę, w dramacie postać. Może chciałoby się ją widzieć wyraźniej jako tragiczną postać wielkiej kobiety – gdzieś od Judyty ze Starego Testamencie aż do archetypu bogini. Ta Judyta, którą przedstawiła nam Julia Łukowiak – egzotyczna, dziewczęca – spełnia się w inscenizacji Jacka Raginisa.

Sebastian Fabijański niesie postacią Kosakowskiego całe „dzianie się” przedstawienia. W pierwszym obrazie spektaklu to jego odziana w czerwień, wyrazista postać podniesie purpurową chorągiewkę na znak – niech się dzieje, niech się stanie. Aktor przedstawia nam Kosakowskiego wyrazistego, pociągającego, dominującego na scenie, nieokiełznanego w zamaszystości i precyzyjnego w błyskawicznych reakcjach. W tej czerwieni wojownika i warchoła jawi się – jak szatan- całkowicie odmienny od postaci Księdza Marka. To te dwie skrajne postaci dramatu wyznaczają jego granice. Sebastian Fabijański używa też przeciwstawnych środków scenicznego wyrazu. Nie boi się gwałtowności i szerokiego gestu, zagarnia scenę, raptownie zmienia pozycje, dumnie unosi głowę, odważnie prowokuje i wymusza. Jest charakterystycznym szlacheckim awanturnikiem i dumnym kawalerem z fantazją. Aktor pokazuje bujną naturę swojego bohatera, która w trakcie rozwoju akcji dramatu przejdzie przemianę czy pod wpływem miłości, czy przez ginącą ojczyznę, czy przez doświadczenie śmierci i dżumy, aż do Aktu III, gdy zobaczymy go w smolnym worze, już nie szulera i warchoła, ale może polskiego rycerza…Sebastian Fabijański stworzył intrygującą i fascynującą postać – prosto z barokowego romantyzmu i współczesności za oknem. Zaproszenie go do zespołu Teatru Klasyki Polskiej uważam za strzał w dziesiątkę. Warto czekać na jego kolejne wcielenia w tym teatrze.

Razem z tą złotą trójką tak ciekawych, dramatycznych postaci w spektaklu Raginisa pozostali aktorzy grają celująco. Warto też przyjrzeć się roli Michała Chorosińskiego grającego Kreczetnikowa. Aktor przedstawia silną postać nie tylko wroga i najeźdźcy, ale przede wszystkim przebiegłego, inteligentnego polityka. To Kreczetnikow w spektaklu Raginisa jest prawdziwym, bo groźnym i bezwzględnym przeciwnikiem Polaków, również na poziomie ducha, bo jako Słowianin rozumie znaki. Mądrością góruje nad po francusku oświeconym Braneckim (w tej roli znakomity Ksawery Szlenkier). Michał Chorosiński postawił w swojej kreacji na stworzeniu mocnej, górującej nad innymi postaciami – tak intelektualnie, jak i realnie – osoby silnej, z przeszłością (charakterystyczne sztuczne oko), osoby, która nie musi udowadniać swojej sprawczości, bo ją po prostu ma. Na scenie jest swobodny, ale czujny i widać, że nie zamierza nikomu nic darować. Każdy jego rozkaz czy uwaga wypowiadane są bez założenia możliwości jakiegokolwiek sprzeciwu, z taką siłą wyrazu, że bezwzględnie rozumiemy, kto naprawdę jest zwycięzcą i że prawom tego zwycięzcy należy się poddać. Nie możemy lekceważyć jego znaczenia, to on wyznacza granice, nawet współpracującej magnaterii. Czarna figura Kreczetnikowa skontrastowana jest z fircykowatym, ubranym na biało Braneckim. Ale to Branecki Ksawerego Szlenkiera przegrywa w tym pojedynku, to Braneckiego Kreczetenikow potraktuje jak nieważnego pionka. Czy jednak Branecki zrozumie, jak mało jest wart, jak został podwójnie oszukany – i przez swoje oświeceniowe poglądy, i przez swoje naiwne przeświadczenie, że może być równy namiestnikowi Rosji. Sceny Kreczetenikowa z Braneckim to majstersztyk aktorski, gdzie toczy się walka na przebiegłości, ale i objawia się realna siła najeźdźcy. Udało się stworzyć na wskroś współczesny, groźny polityczny teatr, którego wymowę winniśmy wziąć za bardzo aktualną przestrogę.

Warto wyróżnić przemyślaną rolę Krzysztofa Krupińskiego w roli ojca Judyty, Rabina. Pamiętajmy o tym, że postać Żyda została pokazana przez Słowackiego od zewnątrz. Sam poeta niewiele wiedział o obyczajach żydowskich, skoro uczynił postać ojca Judyty i rabinem, i karczmarzem. To jedyna żydowska postać w dramatach Słowackiego. Dodał mu trochę żargonowego języka, trochę kolorytu i dlatego ta jednoznacznie pozytywna postać jest tak trudna do wiarygodnej odsłony scenicznej. Krzysztof Krupiński świetnie swojego bohatera prowadzi: trzyma się szkicowego, ikonograficznego obrazu swojej postaci – wiernie autorowi i zgodnie z wyważeniem reżysera. Jest zdystansowany wobec polskiego sporu, gra godnego, uczciwego człowieka. Przemocy i brutalności Kosakowskiego przeciwstawia mądrość Izraelity. Ale to on poniesie okrutną, na dodatek przypadkową śmierć; nie ze swojej winy i nie w swojej wojnie.

Reżyser Księdza Marka pochyla się nad każdą postacią dramatu, znajdując dla niej właściwe znaczenia w całości i swojej spójnej interpretacji dzieła, nie pomija różnorodności postaw, od Regimentarza Dariusza Kowalskiego, Marszałka Krasińskiego Leszka Zdunia czy w końcu Puławskiego Michała Barczaka. Nawet epizody zostają zapamiętane, że wymienię Adjutanta – Sebastiana Rysia. Cały zespół aktorski pracuje na gorzką wymowę spektaklu o utraconej wolności i suwerenności i zniszczonej wspólnocie.

Aktorom w scenach zbiorowych i scenach walk towarzyszą tancerze. Choreografia Jarosława Stańka i Katarzyny Zielonki wprowadza jeszcze jeden sposób scenicznej narracji, ożywiania i przywoływania malarskich dzieł w ruchu. Ta malarskość i barwy inscenizacji – czerwień krwi, pożarów i namiętności, czerń śmierci i czerń oprawców, biel i jasność wizji proroczych, ale i inna w wyrazie biel zdrajców, różne odcienie szarości i sepii to przemyślany zabieg inscenizacyjny duetu scenografki i kostiumografki – Aleksandry Redy i odpowiedzialnego za światło znanego autora zdjęć Andrzeja Musiała. Filmowa wrażliwość reżysera docenia wartość teatralnego obrazu. W każdej pojawiającej się scenie zmienia się barwa i jej temperatura, dostosowana do przekazu, nastroju, podbija jej ekspresję i dopełnia aktorstwo, a także wydobywa szczegóły kostiumów niebędących li tylko odwzorowaniem imponującej galerii strojów z epoki, ale również wariacją na ich temat.

Jacek Raginis ustawia aktorów często wprost do widowni, na wielkiej scenie, przed i za sznurową kurtyną (tam wojna, ale i chrzest Judyty, tam pole trupów podczas dżumy). Razem z wyznaczającymi scenę i miejsca akcji płachtami, kurtynami niczym zwisające chorągwie, podstawowymi elementami scenografii, zmiennymi w obrazach scenicznych, poprzez pojawiające się na tych tkaninach projekcje, w prosty sposób konstruuje i komponuje świat konfederacji – chorągwie, kobierce, Baru i wojny, geopolityki (mapy), wyznacza bohaterów (portrety). Rekwizyty też proste: szable, worek ze złotem, obrus–całun, zydel-żłobek-kołyska, sznur – używane są zawsze symbolicznie.

Teatr Klasyki Polskiej to teatr wędrowny, bez stałej siedziby, ale zagranie Księdza Marka w Audytorium Muzeum Historii Polski nie pozwala na wyobrażenie sobie, że spektakl Raginisa mógłby z tej sceny zostać gdzieś przeniesiony. Samo wejście w przestrzeń muzealną i recepcyjną nowego, monumentalnego gmachu, już przed przedstawieniem stanowi o pokonaniu pierwszego kręgu wtajemniczenia i wnosi wymiar symboliczny miejsca.

Jacek Raginis przedstawia nam, ten tak różnie w historii literatury oceniany i wciąż wymagający rozwikłania wielu tajemnic, rzadko w teatrze grany arcydramat mistyczny Słowackiego, w kontekście współczesnym. Przy zmianie obrazów towarzyszą nam komunikaty z wojny podawane jak przy przestawianiu częstotliwości stacji radiowych w różnych językach, z tej wojny za wschodnią granicą Polski, z wojny z Rosją. Radiowe strzępy wzmocnione są przez projekcje nocnych świateł z pola bitew, wielu naprowadzanych czerwonym światłem punktów ataków. Te dodane teksty komunikatów wydają mi się zabiegiem niepotrzebnym, publicystycznym. Bez nich Słowacki w spektaklu Jacka Raginisa i tak mocno przestrzega współczesnych.

Przedstawienie stawia nam wiele pytań wykraczających poza formę popremierowej recenzji. Są to pytania dotyczące samego utworu (adaptacja Raginisa jest wierna Słowackiemu, skróty są niewielkie i przemyślane). Stawia nam też wiele pytań dotyczących percepcji tego dramatu romantycznego, również jego możliwości scenicznych. Czy jest tak, jak prorokował Bohdan Korzeniewski, że nasze największe dzieła romantycznego teatru wielkiej poezji, niezrozumiałe na świecie, za chwilę staną się niedostępne nam samym?

Przedstawienie w Teatrze Klasyki Polskiej temu manifestacyjnie przeczy. Znaleziono bowiem został teatralny język dla poetyckiego wybuchu Słowackiego. Opowieść o świecie krwawym, pokonanym wojną i zarazą, który przestał kierować się pragmatycznymi prawami, a zaczynają w nim królować tajemne znaki spoza racjonalnego wymiaru, staje się ważna – w chwili teatralnej wspólnoty najważniejsza i prawdziwa. Czy jednak po wyjściu z teatru droga duchowa prowadząca przez cierpienie i śmierć jest tą, która widzimy przed sobą i przed naszą ojczyzną? Czy to tylko zapis jednej z dróg duchowych sprzed lat i czy duchowość ta ma współcześnie szansę wskazać nam ocalenie? A może takiego ocalenia nie oczekujemy.

Finałowa, alarmowa syrena, która pojawia się jako znak katastrofy, nie pozostawia złudzeń. Wyje po słowach Puławskiego, który zdjął mundur i w białej koszuli wieszcza mówi to, co widzi: „A ja wszędy w tej krainie/Widzę jedną wielką bliznę/Jedną moją cierpiącą Ojczyznę”.

Ewa Millies-Lacroix w „Teatrologii.info”

CZYTAJ DALEJ

17.04.2024

Ksiądz Marek plakat

„Ksiądz Marek”

Premiera Księdza Marka w reżyserii Jacka Raginisa w Teatrze Klasyki Polskiej otwiera przed nami dawno nieobecne obszary teatralnej duchowości i zapomniane połacie polskiej poezji dramatycznej. Mierzy się z teatrem mistycznym, wizyjnym, teatrem proroctwa i przestrogi.

Teatr Klasyki Polskiej pod koniec pierwszego roku istnienia postawił widzom wysoko poprzeczkę, sięgając w swoim repertuarze do tego poematu dramatycznego w 3 aktach z 1843 roku, w którym wychodzący z Towiańszczyzny Juliusz Słowacki zaczyna zmagać się z własną koncepcją ducha i wykłada w nim nową odsłonę mesjanistycznej historiozofii.

Dwa powody tego wyboru repertuarowego są oczywiste: trwająca wojna za polską wschodnią granicą, tak blisko, tam, gdzie Bar, i świeże jeszcze, nieprzepracowane w teatrze, doświadczenie pandemii.

Ale może kolejnym i ważniejszym powodem jest przeczucie zbliżającej się jeszcze większej katastrofy? Może te przeczucia są wyeksplikowane w historii upadającego 20 czerwca 1768 roku w Dniu Zesłania Ducha Świętego Baru, w momencie, który rozumie Słowacki jako śmierć dawnej Polski i pokłada nadzieję w ofierze śmierci i cierpienia, nadzieję na stworzenie dla ojczyzny nowego etapu dziejów?

Twórcy i zespół aktorski Teatru Klasyki Polskiej w spektaklu Jacka Raginisa zasługują na najwyższe uznanie. Kreacje aktorskie to nie tylko wielki trójkąt: Ksiądz Marek-Judyta-Kosakowski, ale wszystkie postaci tego poematu dramatycznego. Przekaz sceniczny jest zrozumiały, w pełni komunikatywny nawet dla tych, którzy po raz pierwszy spotykają się z dziełem mistycznym Słowackiego. A przecież nie w zdarzeniach fabularnych rzecz się odbywa, ale w słowie. Świetnie podawany ośmiozgłoskowiec, liczne w spektaklu monologi z piętrzącymi się metaforami, alegoriami, metaforami w metaforach, stanowią wyzwanie dla utrzymania uwagi widza, przekazu treści i akcentowania przełomowych punktów w rozwoju postaci. Ale też zachwycają barwami i cieniowaniem poetyckiej frazy, kiedy trzeba są lekkie i unoszą, kiedy trzeba przytłaczają ciężarem grozy. Tej poezji doskonale towarzyszy muzyka Marcina Pospieszalskiego, równie bogata w brzmienia czy dyskretna jak nastrojowe tła lub pobudzająca jak wojenne bębny, a czasem podniośle uderzająca na trwogę.

Przedstawienie Księdza Marka grane w Audytorium Muzeum Historii Polski staje się na naszych oczach triumfem języka nad rzeczywistością sceniczną, niejako niezależnym aktem teatralnej kreacji. Ale nie byłoby to możliwe bez fantastycznych ról równoważących eksplozję poezji i skondensowane wydarzenia. Ta równowaga między ciągami obrazów z monologów, dramatyzmem wizji w dynamicznym i zmiennym w rytmie wierszu a prostotą i konsekwentną inscenizacją jest dobrym wyborem reżysera. Jest perfekcyjnie i sugestywnie realizowana przez dwie części przedstawienia i wszystkich twórców.

Jarosław Gajewski w roli Księdza Marka zna rangę i aktorską wagę postaci karmelity, natchnionego proroka, którego legendę, a może nawet mit, rozwinął twórczo Słowacki. Na początku spektaklu jest kaznodzieją żarliwym i bezkompromisowym. Choć stoi daleko na scenie to kiedy dobitnie wymienia i wytyka narodowe wady, czyni to „prosto w oczy”. Tym samym aktor budzi sumienia. Wierzymy mu jak mężowi opatrznościowemu i dajemy się prowadzić jego wizjom i cudom. Osiąga to w swojej kreacji poprzez odpowiedni ton i górującą nad innymi postaciami siłę scenicznego wyrazu, dowód siły ducha Księdza Marka. Zgadzamy się z nim, kiedy świadomie stawia siebie obok Mojżesza i św. Jana, a nadprzyrodzona moc spływa na niego. Jarosław Gajewski wiarygodnie staje się tym wybranym; dyskretnie i niepretensjonalnie osiąga prawdę postaci. Czyni to przede wszystkim spokojem i niebywałą oszczędnością stosowanych środków ekspresji w geście, ruchu. Za to ekspresję rozwija w muzycznych frazach monologów, zróżnicowanych, tworzonych różnymi technikami – raz malowanych z epickim rozmachem, raz punktowanych lirycznie. Jest matczyny nad żłobem-kołyską – Polską, gdy bierze ją w ramiona, czuły i współczujący w scenach z Judytą, niezłomny i odważny, gdy wymierzana jest mu kara. Tworzy postać ascetyczną, ale świadomą swojej niebotycznej wewnętrznej siły. Czy ta wstrzemięźliwość wystarcza, by uwierzyć w moc słowa i osiągnąć charyzmę postaci? Ksiądz Marek tropi znaki boże w historii. Jego spokój i racjonalność wynikają z prawidłowej oceny sytuacji, zawierzenia, zrozumienia tego, co naprawdę wydarza się wokół. Przyjmuje z pokorą czekającą go męczeńską śmierć, koniec Baru i zbliżająca się niewolę ojczyzny, bo wie, że poprzez cierpienie i śmierć dokona się podniesienie i doskonalenie ducha. I dopiero wówczas możliwe będzie podniesienie wszystkich duchów w narodzie, dzięki czemu naród sprosta, przeznaczonej mu, mesjańskiej misji. Jarosław Gajewski tworzy Księdza Marka pełnego empatii i mądrości, Księdza Marka przewodnika po chaosie dziejących się zdarzeń, nierozpaczającego nad ginącym światem. Zna cel tej apokalipsy, bo tylko on w proroczym natchnieniu rozpoznaje jej sens z perspektywy boskiej. To rola przejmująca na wielu poziomach.

Julia Łukowiak gra Judytę, jedyną w dramacie kobietę, postać wielokrotnie złożoną. Jej przemiany doskonale zaznaczane są dobranymi kostiumami, fryzurami, zmianami głosu, sposobami posługiwania się ciałem, postawą. Od skromnej, posłusznej dziewicy w domu ojca karczmarza przez zrozpaczoną, lamentującą córkę, broniącą swej godności kobietę i namiętną uwodzicielkę, hardą prowokatorkę, sprawczynię zła, postać żywiołową, którą trudno „złapać” w kilka epitetów i trudno jednoznacznie określić. Z pozoru wydaje się prostą Żydówką, ale jej mocą, którą ujawnia na scenie, jest potężny duch. Odważnie i ironicznie przedstawia wszelkie antysemickie stereotypy. Wiarygodnie staje się chrześcijanką. Aktorka iskrzy się w wielu odcieniach, wymyka łatwym określnikom. Nie przeciąża swojej roli w jakąś interpretacyjną stronę, raczej z obrazu na obraz buduje jej złożoność i domalowuje do portretu Judyty kolejne barwy, odszukuje psychologiczne motywy i sprzeczności. To najtrudniejsza, myślę, w dramacie postać. Może chciałoby się ją widzieć wyraźniej jako tragiczną postać wielkiej kobiety – gdzieś od Judyty ze Starego Testamencie aż do archetypu bogini. Ta Judyta, którą przedstawiła nam Julia Łukowiak – egzotyczna, dziewczęca – spełnia się w inscenizacji Jacka Raginisa.

Sebastian Fabijański niesie postacią Kosakowskiego całe „dzianie się” przedstawienia. W pierwszym obrazie spektaklu to jego odziana w czerwień, wyrazista postać podniesie purpurową chorągiewkę na znak – niech się dzieje, niech się stanie. Aktor przedstawia nam Kosakowskiego wyrazistego, pociągającego, dominującego na scenie, nieokiełznanego w zamaszystości i precyzyjnego w błyskawicznych reakcjach. W tej czerwieni wojownika i warchoła jawi się – jak szatan- całkowicie odmienny od postaci Księdza Marka. To te dwie skrajne postaci dramatu wyznaczają jego granice. Sebastian Fabijański używa też przeciwstawnych środków scenicznego wyrazu. Nie boi się gwałtowności i szerokiego gestu, zagarnia scenę, raptownie zmienia pozycje, dumnie unosi głowę, odważnie prowokuje i wymusza. Jest charakterystycznym szlacheckim awanturnikiem i dumnym kawalerem z fantazją. Aktor pokazuje bujną naturę swojego bohatera, która w trakcie rozwoju akcji dramatu przejdzie przemianę czy pod wpływem miłości, czy przez ginącą ojczyznę, czy przez doświadczenie śmierci i dżumy, aż do Aktu III, gdy zobaczymy go w smolnym worze, już nie szulera i warchoła, ale może polskiego rycerza…Sebastian Fabijański stworzył intrygującą i fascynującą postać – prosto z barokowego romantyzmu i współczesności za oknem. Zaproszenie go do zespołu Teatru Klasyki Polskiej uważam za strzał w dziesiątkę. Warto czekać na jego kolejne wcielenia w tym teatrze.

Razem z tą złotą trójką tak ciekawych, dramatycznych postaci w spektaklu Raginisa pozostali aktorzy grają celująco. Warto też przyjrzeć się roli Michała Chorosińskiego grającego Kreczetnikowa. Aktor przedstawia silną postać nie tylko wroga i najeźdźcy, ale przede wszystkim przebiegłego, inteligentnego polityka. To Kreczetnikow w spektaklu Raginisa jest prawdziwym, bo groźnym i bezwzględnym przeciwnikiem Polaków, również na poziomie ducha, bo jako Słowianin rozumie znaki. Mądrością góruje nad po francusku oświeconym Braneckim (w tej roli znakomity Ksawery Szlenkier). Michał Chorosiński postawił w swojej kreacji na stworzeniu mocnej, górującej nad innymi postaciami – tak intelektualnie, jak i realnie – osoby silnej, z przeszłością (charakterystyczne sztuczne oko), osoby, która nie musi udowadniać swojej sprawczości, bo ją po prostu ma. Na scenie jest swobodny, ale czujny i widać, że nie zamierza nikomu nic darować. Każdy jego rozkaz czy uwaga wypowiadane są bez założenia możliwości jakiegokolwiek sprzeciwu, z taką siłą wyrazu, że bezwzględnie rozumiemy, kto naprawdę jest zwycięzcą i że prawom tego zwycięzcy należy się poddać. Nie możemy lekceważyć jego znaczenia, to on wyznacza granice, nawet współpracującej magnaterii. Czarna figura Kreczetnikowa skontrastowana jest z fircykowatym, ubranym na biało Braneckim. Ale to Branecki Ksawerego Szlenkiera przegrywa w tym pojedynku, to Braneckiego Kreczetenikow potraktuje jak nieważnego pionka. Czy jednak Branecki zrozumie, jak mało jest wart, jak został podwójnie oszukany – i przez swoje oświeceniowe poglądy, i przez swoje naiwne przeświadczenie, że może być równy namiestnikowi Rosji. Sceny Kreczetenikowa z Braneckim to majstersztyk aktorski, gdzie toczy się walka na przebiegłości, ale i objawia się realna siła najeźdźcy. Udało się stworzyć na wskroś współczesny, groźny polityczny teatr, którego wymowę winniśmy wziąć za bardzo aktualną przestrogę.

Warto wyróżnić przemyślaną rolę Krzysztofa Krupińskiego w roli ojca Judyty, Rabina. Pamiętajmy o tym, że postać Żyda została pokazana przez Słowackiego od zewnątrz. Sam poeta niewiele wiedział o obyczajach żydowskich, skoro uczynił postać ojca Judyty i rabinem, i karczmarzem. To jedyna żydowska postać w dramatach Słowackiego. Dodał mu trochę żargonowego języka, trochę kolorytu i dlatego ta jednoznacznie pozytywna postać jest tak trudna do wiarygodnej odsłony scenicznej. Krzysztof Krupiński świetnie swojego bohatera prowadzi: trzyma się szkicowego, ikonograficznego obrazu swojej postaci – wiernie autorowi i zgodnie z wyważeniem reżysera. Jest zdystansowany wobec polskiego sporu, gra godnego, uczciwego człowieka. Przemocy i brutalności Kosakowskiego przeciwstawia mądrość Izraelity. Ale to on poniesie okrutną, na dodatek przypadkową śmierć; nie ze swojej winy i nie w swojej wojnie.

Reżyser Księdza Marka pochyla się nad każdą postacią dramatu, znajdując dla niej właściwe znaczenia w całości i swojej spójnej interpretacji dzieła, nie pomija różnorodności postaw, od Regimentarza Dariusza Kowalskiego, Marszałka Krasińskiego Leszka Zdunia czy w końcu Puławskiego Michała Barczaka. Nawet epizody zostają zapamiętane, że wymienię Adjutanta – Sebastiana Rysia. Cały zespół aktorski pracuje na gorzką wymowę spektaklu o utraconej wolności i suwerenności i zniszczonej wspólnocie.

Aktorom w scenach zbiorowych i scenach walk towarzyszą tancerze. Choreografia Jarosława Stańka i Katarzyny Zielonki wprowadza jeszcze jeden sposób scenicznej narracji, ożywiania i przywoływania malarskich dzieł w ruchu. Ta malarskość i barwy inscenizacji – czerwień krwi, pożarów i namiętności, czerń śmierci i czerń oprawców, biel i jasność wizji proroczych, ale i inna w wyrazie biel zdrajców, różne odcienie szarości i sepii to przemyślany zabieg inscenizacyjny duetu scenografki i kostiumografki – Aleksandry Redy i odpowiedzialnego za światło znanego autora zdjęć Andrzeja Musiała. Filmowa wrażliwość reżysera docenia wartość teatralnego obrazu. W każdej pojawiającej się scenie zmienia się barwa i jej temperatura, dostosowana do przekazu, nastroju, podbija jej ekspresję i dopełnia aktorstwo, a także wydobywa szczegóły kostiumów niebędących li tylko odwzorowaniem imponującej galerii strojów z epoki, ale również wariacją na ich temat.

Jacek Raginis ustawia aktorów często wprost do widowni, na wielkiej scenie, przed i za sznurową kurtyną (tam wojna, ale i chrzest Judyty, tam pole trupów podczas dżumy). Razem z wyznaczającymi scenę i miejsca akcji płachtami, kurtynami niczym zwisające chorągwie, podstawowymi elementami scenografii, zmiennymi w obrazach scenicznych, poprzez pojawiające się na tych tkaninach projekcje, w prosty sposób konstruuje i komponuje świat konfederacji – chorągwie, kobierce, Baru i wojny, geopolityki (mapy), wyznacza bohaterów (portrety). Rekwizyty też proste: szable, worek ze złotem, obrus–całun, zydel-żłobek-kołyska, sznur – używane są zawsze symbolicznie.

Teatr Klasyki Polskiej to teatr wędrowny, bez stałej siedziby, ale zagranie Księdza Marka w Audytorium Muzeum Historii Polski nie pozwala na wyobrażenie sobie, że spektakl Raginisa mógłby z tej sceny zostać gdzieś przeniesiony. Samo wejście w przestrzeń muzealną i recepcyjną nowego, monumentalnego gmachu, już przed przedstawieniem stanowi o pokonaniu pierwszego kręgu wtajemniczenia i wnosi wymiar symboliczny miejsca.

Jacek Raginis przedstawia nam, ten tak różnie w historii literatury oceniany i wciąż wymagający rozwikłania wielu tajemnic, rzadko w teatrze grany arcydramat mistyczny Słowackiego, w kontekście współczesnym. Przy zmianie obrazów towarzyszą nam komunikaty z wojny podawane jak przy przestawianiu częstotliwości stacji radiowych w różnych językach, z tej wojny za wschodnią granicą Polski, z wojny z Rosją. Radiowe strzępy wzmocnione są przez projekcje nocnych świateł z pola bitew, wielu naprowadzanych czerwonym światłem punktów ataków. Te dodane teksty komunikatów wydają mi się zabiegiem niepotrzebnym, publicystycznym. Bez nich Słowacki w spektaklu Jacka Raginisa i tak mocno przestrzega współczesnych.

Przedstawienie stawia nam wiele pytań wykraczających poza formę popremierowej recenzji. Są to pytania dotyczące samego utworu (adaptacja Raginisa jest wierna Słowackiemu, skróty są niewielkie i przemyślane). Stawia nam też wiele pytań dotyczących percepcji tego dramatu romantycznego, również jego możliwości scenicznych. Czy jest tak, jak prorokował Bohdan Korzeniewski, że nasze największe dzieła romantycznego teatru wielkiej poezji, niezrozumiałe na świecie, za chwilę staną się niedostępne nam samym?

Przedstawienie w Teatrze Klasyki Polskiej temu manifestacyjnie przeczy. Znaleziono bowiem został teatralny język dla poetyckiego wybuchu Słowackiego. Opowieść o świecie krwawym, pokonanym wojną i zarazą, który przestał kierować się pragmatycznymi prawami, a zaczynają w nim królować tajemne znaki spoza racjonalnego wymiaru, staje się ważna – w chwili teatralnej wspólnoty najważniejsza i prawdziwa. Czy jednak po wyjściu z teatru droga duchowa prowadząca przez cierpienie i śmierć jest tą, która widzimy przed sobą i przed naszą ojczyzną? Czy to tylko zapis jednej z dróg duchowych sprzed lat i czy duchowość ta ma współcześnie szansę wskazać nam ocalenie? A może takiego ocalenia nie oczekujemy.

Finałowa, alarmowa syrena, która pojawia się jako znak katastrofy, nie pozostawia złudzeń. Wyje po słowach Puławskiego, który zdjął mundur i w białej koszuli wieszcza mówi to, co widzi: „A ja wszędy w tej krainie/Widzę jedną wielką bliznę/Jedną moją cierpiącą Ojczyznę”.

Ewa Millies-Lacroix w „Teatrologii.info”

CZYTAJ DALEJ

17.04.2024

„Ksiądz Marek”

O spektaklu „Ksiądz Marek” Juliusza Słowackiego w reż. Jacka Raginisa w Teatrze Klasyki Polskiej w Warszawie pisze Katarzyna Harłacz.

Juliusz Słowacki w swoim dramacie mistycznym „Ksiądz Marek” opisuje dramatyczny fragment historii narodu polskiego z XVIII wieku – czasy zbrojnego powstania szlachty, tzw. konfederacji barskiej. Konfederacja, zawiązana w 1768 roku w miejscowości Bar na Podolu, wzięła sobie za cel obronę wiary katolickiej i obronę niepodległości Rzeczypospolitej, której integralność coraz bardziej była zagrożona ingerencją Rosji. Spektakl Teatru Klasyki Polskiej w bardzo barwny sposób adaptujący dramat Słowackiego, eksploruje zarówno temat narodowych konfliktów, jak i osobistych dramatów ludzkich.

Słowacki pisał „Księdza Marka” w natchnieniu, sam mocno identyfikował się z postacią głównego bohatera – faktycznie istniejącej postaci charyzmatycznego karmelity Marka Jandołowicza, który zagrzewał konfederatów do walk. Choć bohaterowie jego dzieła istnieli naprawdę, ich losy i przedstawione sytuacje różniły się nieco od tego, jak je ukazał Słowacki, porwany romantycznym uniesieniem. Pomimo pewnych nieścisłości historycznych, dramat „Ksiądz Marek” skupia się na przekazywaniu głębokiego przesłania. Ma też niebanalną fabułę. Akcja rozwija się bardzo dynamicznie, pełna jest ciekawych i emocjonujących sytuacji. W swojej apokaliptycznej wizji Słowacki przekazuje ponadczasowe wartości – ukazuje, jak brak uczciwości, zakłamanie oraz myślenie tylko o sobie mogą mieć szkodliwe skutki zarówno dla jednostki, jak i dla społeczeństwa, a w konsekwencji mogą prowadzić do katastrofy całego narodu.

Bar – miejsce zawiązania konfederacji barskiej – staje się sceną dramatu Słowackiego. W tle walk konfederatów autor ukazuje skomplikowaną historię uczucia pomiędzy Żydówką Judytą a polskim szlachcicem Kosakowskim. To tutaj odbywają się nie tylko walki i dyskusje polityczne. Tu rozgrywają się dramaty osobiste – oszustwa, zdrady, metamorfozy i niedająca spełnienia namiętność.

W spektaklu wyreżyserowanym przez Jacka Raginisa sceny walki są pokazane niezwykle ciekawie i obrazowo – praktycznie stają się one rodzajem tanecznego ruchu. Grupy ludzi działających niczym jedno ciało płynnie zmieniają formacje, mogą przypominać poruszanie się roju owadów. Światła stroboskopowe oraz ekspresyjna muzyka dodają dynamizmu scenie, intensyfikując emocje i tworząc bardzo realistyczne wrażenie.

W niektórych scenach spektaklu obserwujemy równocześnie dwa plany, ukazujące różne wątki, co dodatkowo wzmacnia napięcie i złożoność sytuacji, oraz wzbogaca wizualnie przedstawienie. Sanitariusze poruszający się w tle, przykrywający trupy ofiar dżumy – zarazy dokonującej spustoszenia wśród żołnierzy i mieszkańców miasteczka – wyglądali niczym duchy. Pomiędzy nimi i na pierwszym planie przewijały się złowieszczo wyglądające postaci przypominające XVII-wiecznych lekarzy dżumy, z kapeluszami i maskami ptaków na twarzach. Ta scena była bardzo mistyczna i poruszająca.

Ksiądz Marek, jako duchowy przywódca konfederacji, został przez Słowackiego ukazany jako postać pozytywna, wręcz idealna. Natomiast Kosakowski i Judyta zostali obdarowani bardziej złożonym charakterem. Jarosław Gajewski w roli księdza Marka swoją naturalnością, oddaniem i prawdziwą żarliwością nadaje bardzo emocjonujący rys swojej postaci. Sebastian Fabijański wspaniale uzewnętrznia charakter porywczego, bezczelnego i pewnego siebie Kosakowskiego – zdolnego żołnierza, który kieruje się niskimi pobudkami, choć w finale dramatu przechodzi duchową przemianę.

Judyta – jedyna kobieta w męskim gronie – jest porywcza, szalona, a jednocześnie niezwykle oddana swojemu posłannictwu. Słowacki, kreując jej postać, wlał w nią wiele osobowości. Bywa odważna i namiętna, jest też świadoma wszelkich konsekwencji swego żydowskiego pochodzenia i niskiego statusu, jakim życie ją obdarowało. W swej ciemnej odsłonie jest mściwa – kiedy dowiaduje się, że osoba bliska jej sercu przyczyniła się do śmierci jej ojca, zdradza konfederatów. Potem doświadcza wewnętrznej transformacji. Jej żar wewnętrzny, niebanalna osobowość i pełne sprzeczności zachowanie sprawiały, że jest bardzo interesującą osobowością. Julia Łukowiak fantastycznie oddaje całą różnorodność i zawikłanie granej postaci.

Minimalistycznym styl ukształtowania przestrzeni sceny podkreśla jej prostotę i czystość kompozycyjną, wywołując nawet pewne wrażenie surowości. Proste ogromne kufry oraz współczesne drewniane siedziska na metalowych ramach używane są w wielu epizodach w różnych celach. Zasłony odsłaniające i zasłaniające fragmenty sceny, dzielą jej przestrzeń na dalsze i bliższe plany. Duże połacie materiału po bokach sceny pełnią funkcję kurtyny, jednocześnie są na nich wyświetlane projekcje. Kostiumy, choć symbolicznie oddane, wyraźnie nawiązują do stylu, epoki i narodowości postaci, aczkolwiek pokazane z pewnym uproszczeniem zdają się być bardziej stylizowane niż wiernie odtworzone. Subtelne odniesienia do współczesności, prostota scenografii i kostiumów stanowią dobrą przeciwwagę dla trudnego języka i archaicznej formy dramatu, pisanej i wymawianej ośmiozgłoskowcem.

W trakcie przejść między scenami w spektaklu wyświetlane są projekcje wideo atakowanego miasta, a głosy spikerów radiowych (wypowiadane w różnych językach) komentują aktualną sytuację na froncie. To nawiązanie do współczesnych wydarzeń, do obecnej okupacji Ukrainy przez Rosję. Jest to bardzo trafne skojarzenie, choć zderzenie wynalazku z końca XIX wieku, jakim jest radio, z XVIII-wiecznymi walkami szlachty polskiej, w tym przypadku może wywoływać pewien zgrzyt (projekcje wideo, jako forma współczesnej sztuki i nowych mediów, nie tworzą takiego zgrzytu, są bardziej uniwersalne i przeźroczyste symbolicznie). Jednakże trzeba przyznać, że samo porównanie dwóch wydarzeń z różnych czasów, ale podobnych znaczeniowo, jest niezwykle trafne. Uwydatnia ono ponadczasowe zależności przyczynowo-skutkowe oraz podkreśla metaforę wiecznie powtarzającej się historii człowieczeństwa, która tak długo zatacza swoje koło, aż wyciągniemy z niej odpowiednią naukę.

Konfederacja barska zakończyła się klęską powstania, jej bezpośrednim wynikiem był pierwszy rozbiór Polski. Mimo smutnego zakończenia dramatu Słowacki zawarł w nim pewną nadzieję. Jego romantyczne wołanie o obudzenie się społeczeństwa polskiego to przede wszystkim głos, który mówi, że uczciwość, odpowiedzialność za miejsce i otoczenie, w którym się żyje, jest podstawą do stworzenia zdrowego społeczeństwa. Spektakl Teatru Klasyki Polskiej to bardzo dynamiczne i emocjonujące widowisko, z bardzo ciekawymi zabiegami budującymi niebanalną strukturę opowieści i ze świetną grą aktorską nie tylko trójki głównych bohaterów, ale też całego zespołu.

Katarzyna Harłacz

CZYTAJ DALEJ

28.03.2024

Ksiądz Marek plakat

„Ksiądz Marek”

O spektaklu „Ksiądz Marek” Juliusza Słowackiego w reż. Jacka Raginisa w Teatrze Klasyki Polskiej w Warszawie pisze Katarzyna Harłacz.

Juliusz Słowacki w swoim dramacie mistycznym „Ksiądz Marek” opisuje dramatyczny fragment historii narodu polskiego z XVIII wieku – czasy zbrojnego powstania szlachty, tzw. konfederacji barskiej. Konfederacja, zawiązana w 1768 roku w miejscowości Bar na Podolu, wzięła sobie za cel obronę wiary katolickiej i obronę niepodległości Rzeczypospolitej, której integralność coraz bardziej była zagrożona ingerencją Rosji. Spektakl Teatru Klasyki Polskiej w bardzo barwny sposób adaptujący dramat Słowackiego, eksploruje zarówno temat narodowych konfliktów, jak i osobistych dramatów ludzkich.

Słowacki pisał „Księdza Marka” w natchnieniu, sam mocno identyfikował się z postacią głównego bohatera – faktycznie istniejącej postaci charyzmatycznego karmelity Marka Jandołowicza, który zagrzewał konfederatów do walk. Choć bohaterowie jego dzieła istnieli naprawdę, ich losy i przedstawione sytuacje różniły się nieco od tego, jak je ukazał Słowacki, porwany romantycznym uniesieniem. Pomimo pewnych nieścisłości historycznych, dramat „Ksiądz Marek” skupia się na przekazywaniu głębokiego przesłania. Ma też niebanalną fabułę. Akcja rozwija się bardzo dynamicznie, pełna jest ciekawych i emocjonujących sytuacji. W swojej apokaliptycznej wizji Słowacki przekazuje ponadczasowe wartości – ukazuje, jak brak uczciwości, zakłamanie oraz myślenie tylko o sobie mogą mieć szkodliwe skutki zarówno dla jednostki, jak i dla społeczeństwa, a w konsekwencji mogą prowadzić do katastrofy całego narodu.

Bar – miejsce zawiązania konfederacji barskiej – staje się sceną dramatu Słowackiego. W tle walk konfederatów autor ukazuje skomplikowaną historię uczucia pomiędzy Żydówką Judytą a polskim szlachcicem Kosakowskim. To tutaj odbywają się nie tylko walki i dyskusje polityczne. Tu rozgrywają się dramaty osobiste – oszustwa, zdrady, metamorfozy i niedająca spełnienia namiętność.

W spektaklu wyreżyserowanym przez Jacka Raginisa sceny walki są pokazane niezwykle ciekawie i obrazowo – praktycznie stają się one rodzajem tanecznego ruchu. Grupy ludzi działających niczym jedno ciało płynnie zmieniają formacje, mogą przypominać poruszanie się roju owadów. Światła stroboskopowe oraz ekspresyjna muzyka dodają dynamizmu scenie, intensyfikując emocje i tworząc bardzo realistyczne wrażenie.

W niektórych scenach spektaklu obserwujemy równocześnie dwa plany, ukazujące różne wątki, co dodatkowo wzmacnia napięcie i złożoność sytuacji, oraz wzbogaca wizualnie przedstawienie. Sanitariusze poruszający się w tle, przykrywający trupy ofiar dżumy – zarazy dokonującej spustoszenia wśród żołnierzy i mieszkańców miasteczka – wyglądali niczym duchy. Pomiędzy nimi i na pierwszym planie przewijały się złowieszczo wyglądające postaci przypominające XVII-wiecznych lekarzy dżumy, z kapeluszami i maskami ptaków na twarzach. Ta scena była bardzo mistyczna i poruszająca.

Ksiądz Marek, jako duchowy przywódca konfederacji, został przez Słowackiego ukazany jako postać pozytywna, wręcz idealna. Natomiast Kosakowski i Judyta zostali obdarowani bardziej złożonym charakterem. Jarosław Gajewski w roli księdza Marka swoją naturalnością, oddaniem i prawdziwą żarliwością nadaje bardzo emocjonujący rys swojej postaci. Sebastian Fabijański wspaniale uzewnętrznia charakter porywczego, bezczelnego i pewnego siebie Kosakowskiego – zdolnego żołnierza, który kieruje się niskimi pobudkami, choć w finale dramatu przechodzi duchową przemianę.

Judyta – jedyna kobieta w męskim gronie – jest porywcza, szalona, a jednocześnie niezwykle oddana swojemu posłannictwu. Słowacki, kreując jej postać, wlał w nią wiele osobowości. Bywa odważna i namiętna, jest też świadoma wszelkich konsekwencji swego żydowskiego pochodzenia i niskiego statusu, jakim życie ją obdarowało. W swej ciemnej odsłonie jest mściwa – kiedy dowiaduje się, że osoba bliska jej sercu przyczyniła się do śmierci jej ojca, zdradza konfederatów. Potem doświadcza wewnętrznej transformacji. Jej żar wewnętrzny, niebanalna osobowość i pełne sprzeczności zachowanie sprawiały, że jest bardzo interesującą osobowością. Julia Łukowiak fantastycznie oddaje całą różnorodność i zawikłanie granej postaci.

Minimalistycznym styl ukształtowania przestrzeni sceny podkreśla jej prostotę i czystość kompozycyjną, wywołując nawet pewne wrażenie surowości. Proste ogromne kufry oraz współczesne drewniane siedziska na metalowych ramach używane są w wielu epizodach w różnych celach. Zasłony odsłaniające i zasłaniające fragmenty sceny, dzielą jej przestrzeń na dalsze i bliższe plany. Duże połacie materiału po bokach sceny pełnią funkcję kurtyny, jednocześnie są na nich wyświetlane projekcje. Kostiumy, choć symbolicznie oddane, wyraźnie nawiązują do stylu, epoki i narodowości postaci, aczkolwiek pokazane z pewnym uproszczeniem zdają się być bardziej stylizowane niż wiernie odtworzone. Subtelne odniesienia do współczesności, prostota scenografii i kostiumów stanowią dobrą przeciwwagę dla trudnego języka i archaicznej formy dramatu, pisanej i wymawianej ośmiozgłoskowcem.

W trakcie przejść między scenami w spektaklu wyświetlane są projekcje wideo atakowanego miasta, a głosy spikerów radiowych (wypowiadane w różnych językach) komentują aktualną sytuację na froncie. To nawiązanie do współczesnych wydarzeń, do obecnej okupacji Ukrainy przez Rosję. Jest to bardzo trafne skojarzenie, choć zderzenie wynalazku z końca XIX wieku, jakim jest radio, z XVIII-wiecznymi walkami szlachty polskiej, w tym przypadku może wywoływać pewien zgrzyt (projekcje wideo, jako forma współczesnej sztuki i nowych mediów, nie tworzą takiego zgrzytu, są bardziej uniwersalne i przeźroczyste symbolicznie). Jednakże trzeba przyznać, że samo porównanie dwóch wydarzeń z różnych czasów, ale podobnych znaczeniowo, jest niezwykle trafne. Uwydatnia ono ponadczasowe zależności przyczynowo-skutkowe oraz podkreśla metaforę wiecznie powtarzającej się historii człowieczeństwa, która tak długo zatacza swoje koło, aż wyciągniemy z niej odpowiednią naukę.

Konfederacja barska zakończyła się klęską powstania, jej bezpośrednim wynikiem był pierwszy rozbiór Polski. Mimo smutnego zakończenia dramatu Słowacki zawarł w nim pewną nadzieję. Jego romantyczne wołanie o obudzenie się społeczeństwa polskiego to przede wszystkim głos, który mówi, że uczciwość, odpowiedzialność za miejsce i otoczenie, w którym się żyje, jest podstawą do stworzenia zdrowego społeczeństwa. Spektakl Teatru Klasyki Polskiej to bardzo dynamiczne i emocjonujące widowisko, z bardzo ciekawymi zabiegami budującymi niebanalną strukturę opowieści i ze świetną grą aktorską nie tylko trójki głównych bohaterów, ale też całego zespołu.

Katarzyna Harłacz

CZYTAJ DALEJ

28.03.2024

Recenzje
Widzów (17)

„Ksiądz Marek”

Niezwykłe widowisko, polecam!

Ewa

CZYTAJ DALEJ

30.03.2024

„Ksiądz Marek”

Świetnie zagrana sztuka.

Julia

CZYTAJ DALEJ

29.03.2024

„Ksiądz Marek”

Rewelacyjne przedsięwzięcie teatralne. Porywająca gra aktorów.

CZYTAJ DALEJ

28.03.2024

„Ksiądz Marek”

Jestem pod wrażeniem przedstawienia , świetna gra aktorów. Reżyser zapewnił dynamikę i komunikatywność spektaklu.To przedstawienie to dowód że polski romantyzm także dziś jest wart czytania i oglądania . Warto przypominać Konfederacje Barską bo możemy się z jej przebiegu wiele nauczyć.

CZYTAJ DALEJ

28.03.2024

„Ksiądz Marek”

Świetne przedstawienie, świetne efekty dźwiękowe, oby następne były takie same. Tak trzymać.

CZYTAJ DALEJ

28.03.2024

„Ksiądz Marek”

Spektakl trzyma w napięciu przez trzy godziny a momentami wciska w fotel. Trudno o krótką recenzję dramatu o wielowymiarowej naturze - zdrada, bezwzględność, odwaga, przebaczenie, namiętność, chciwość, miłosierdzie - wszystko w historycznym odniesieniu obrony Baru przy bardzo sugestywnej grze aktorów (i aktorki). Nie tylko dla wielbicieli romantyzmu czy Słowackiego.

Marek

CZYTAJ DALEJ

28.03.2024

„Ksiądz Marek”

Super

Rafał

CZYTAJ DALEJ

28.03.2024

„Ksiądz Marek”

Wspaniały występ

CZYTAJ DALEJ

28.03.2024

„Ksiądz Marek”

Rewelacyjny spektakl! Must see!!!

Asia

CZYTAJ DALEJ

28.03.2024

„Ksiądz Marek”

Wyjątkowo dobre przedstawienie. Aktorzy wyśmienici. Treść dramatu Juliusza Słowackiego aktualna i obecnie. To nie jest sztuką zabawna, to sztuka do refleksji.

Anna

CZYTAJ DALEJ

28.03.2024

„Ksiądz Marek”

Bardzo profesjonalna gra aktorska. Rodem z Romantyzmu.

CZYTAJ DALEJ

28.03.2024

„Ksiądz Marek”

Rewelacja.

AWW

CZYTAJ DALEJ

26.03.2024

„Ksiądz Marek”

Fantastyczny spektakl z doborową obsada, na najwyższym artystycznym poziomie.

Pascal Rousseau

CZYTAJ DALEJ

26.03.2024

„Ksiądz Marek”

Piękne, poruszające przedstawienie. Wspaniałą gra aktorów.

Ola

CZYTAJ DALEJ

25.03.2024

„Ksiądz Marek”

Wspaniałe przedstawienie, wzruszające, poruszające i zagrane z wielkim rozmachem, jestem zachwycona.

CZYTAJ DALEJ

25.03.2024

„Ksiądz Marek”

Znakomity spektakl! Klasyka wiecznie żywa!

Lena

CZYTAJ DALEJ

25.03.2024

„Ksiądz Marek”

Fantastyczne przedstawienie. Polecam wszystkim. Głęboki patriotyzm, ale i mądra ocena wad narodowych, wspaniałe wkomponowanie aktualnych konfliktów rosyjsko - ukraińskich. Piękna scenografia, doskonała gra aktorów.

CZYTAJ DALEJ

25.03.2024

17.04.2024

Recenzja „Ksiądz Marek”

Autor recenzji: Ewa Millies-Lacroix w „Teatrologii.info”

Premiera Księdza Marka w reżyserii Jacka Raginisa w Teatrze Klasyki Polskiej otwiera przed nami dawno nieobecne obszary teatralnej duchowości i zapomniane połacie polskiej poezji dramatycznej. Mierzy się z teatrem mistycznym, wizyjnym, teatrem proroctwa i przestrogi.

Teatr Klasyki Polskiej pod koniec pierwszego roku istnienia postawił widzom wysoko poprzeczkę, sięgając w swoim repertuarze do tego poematu dramatycznego w 3 aktach z 1843 roku, w którym wychodzący z Towiańszczyzny Juliusz Słowacki zaczyna zmagać się z własną koncepcją ducha i wykłada w nim nową odsłonę mesjanistycznej historiozofii.

Dwa powody tego wyboru repertuarowego są oczywiste: trwająca wojna za polską wschodnią granicą, tak blisko, tam, gdzie Bar, i świeże jeszcze, nieprzepracowane w teatrze, doświadczenie pandemii.

Ale może kolejnym i ważniejszym powodem jest przeczucie zbliżającej się jeszcze większej katastrofy? Może te przeczucia są wyeksplikowane w historii upadającego 20 czerwca 1768 roku w Dniu Zesłania Ducha Świętego Baru, w momencie, który rozumie Słowacki jako śmierć dawnej Polski i pokłada nadzieję w ofierze śmierci i cierpienia, nadzieję na stworzenie dla ojczyzny nowego etapu dziejów?

Twórcy i zespół aktorski Teatru Klasyki Polskiej w spektaklu Jacka Raginisa zasługują na najwyższe uznanie. Kreacje aktorskie to nie tylko wielki trójkąt: Ksiądz Marek-Judyta-Kosakowski, ale wszystkie postaci tego poematu dramatycznego. Przekaz sceniczny jest zrozumiały, w pełni komunikatywny nawet dla tych, którzy po raz pierwszy spotykają się z dziełem mistycznym Słowackiego. A przecież nie w zdarzeniach fabularnych rzecz się odbywa, ale w słowie. Świetnie podawany ośmiozgłoskowiec, liczne w spektaklu monologi z piętrzącymi się metaforami, alegoriami, metaforami w metaforach, stanowią wyzwanie dla utrzymania uwagi widza, przekazu treści i akcentowania przełomowych punktów w rozwoju postaci. Ale też zachwycają barwami i cieniowaniem poetyckiej frazy, kiedy trzeba są lekkie i unoszą, kiedy trzeba przytłaczają ciężarem grozy. Tej poezji doskonale towarzyszy muzyka Marcina Pospieszalskiego, równie bogata w brzmienia czy dyskretna jak nastrojowe tła lub pobudzająca jak wojenne bębny, a czasem podniośle uderzająca na trwogę.

Przedstawienie Księdza Marka grane w Audytorium Muzeum Historii Polski staje się na naszych oczach triumfem języka nad rzeczywistością sceniczną, niejako niezależnym aktem teatralnej kreacji. Ale nie byłoby to możliwe bez fantastycznych ról równoważących eksplozję poezji i skondensowane wydarzenia. Ta równowaga między ciągami obrazów z monologów, dramatyzmem wizji w dynamicznym i zmiennym w rytmie wierszu a prostotą i konsekwentną inscenizacją jest dobrym wyborem reżysera. Jest perfekcyjnie i sugestywnie realizowana przez dwie części przedstawienia i wszystkich twórców.

Jarosław Gajewski w roli Księdza Marka zna rangę i aktorską wagę postaci karmelity, natchnionego proroka, którego legendę, a może nawet mit, rozwinął twórczo Słowacki. Na początku spektaklu jest kaznodzieją żarliwym i bezkompromisowym. Choć stoi daleko na scenie to kiedy dobitnie wymienia i wytyka narodowe wady, czyni to „prosto w oczy”. Tym samym aktor budzi sumienia. Wierzymy mu jak mężowi opatrznościowemu i dajemy się prowadzić jego wizjom i cudom. Osiąga to w swojej kreacji poprzez odpowiedni ton i górującą nad innymi postaciami siłę scenicznego wyrazu, dowód siły ducha Księdza Marka. Zgadzamy się z nim, kiedy świadomie stawia siebie obok Mojżesza i św. Jana, a nadprzyrodzona moc spływa na niego. Jarosław Gajewski wiarygodnie staje się tym wybranym; dyskretnie i niepretensjonalnie osiąga prawdę postaci. Czyni to przede wszystkim spokojem i niebywałą oszczędnością stosowanych środków ekspresji w geście, ruchu. Za to ekspresję rozwija w muzycznych frazach monologów, zróżnicowanych, tworzonych różnymi technikami – raz malowanych z epickim rozmachem, raz punktowanych lirycznie. Jest matczyny nad żłobem-kołyską – Polską, gdy bierze ją w ramiona, czuły i współczujący w scenach z Judytą, niezłomny i odważny, gdy wymierzana jest mu kara. Tworzy postać ascetyczną, ale świadomą swojej niebotycznej wewnętrznej siły. Czy ta wstrzemięźliwość wystarcza, by uwierzyć w moc słowa i osiągnąć charyzmę postaci? Ksiądz Marek tropi znaki boże w historii. Jego spokój i racjonalność wynikają z prawidłowej oceny sytuacji, zawierzenia, zrozumienia tego, co naprawdę wydarza się wokół. Przyjmuje z pokorą czekającą go męczeńską śmierć, koniec Baru i zbliżająca się niewolę ojczyzny, bo wie, że poprzez cierpienie i śmierć dokona się podniesienie i doskonalenie ducha. I dopiero wówczas możliwe będzie podniesienie wszystkich duchów w narodzie, dzięki czemu naród sprosta, przeznaczonej mu, mesjańskiej misji. Jarosław Gajewski tworzy Księdza Marka pełnego empatii i mądrości, Księdza Marka przewodnika po chaosie dziejących się zdarzeń, nierozpaczającego nad ginącym światem. Zna cel tej apokalipsy, bo tylko on w proroczym natchnieniu rozpoznaje jej sens z perspektywy boskiej. To rola przejmująca na wielu poziomach.

Julia Łukowiak gra Judytę, jedyną w dramacie kobietę, postać wielokrotnie złożoną. Jej przemiany doskonale zaznaczane są dobranymi kostiumami, fryzurami, zmianami głosu, sposobami posługiwania się ciałem, postawą. Od skromnej, posłusznej dziewicy w domu ojca karczmarza przez zrozpaczoną, lamentującą córkę, broniącą swej godności kobietę i namiętną uwodzicielkę, hardą prowokatorkę, sprawczynię zła, postać żywiołową, którą trudno „złapać” w kilka epitetów i trudno jednoznacznie określić. Z pozoru wydaje się prostą Żydówką, ale jej mocą, którą ujawnia na scenie, jest potężny duch. Odważnie i ironicznie przedstawia wszelkie antysemickie stereotypy. Wiarygodnie staje się chrześcijanką. Aktorka iskrzy się w wielu odcieniach, wymyka łatwym określnikom. Nie przeciąża swojej roli w jakąś interpretacyjną stronę, raczej z obrazu na obraz buduje jej złożoność i domalowuje do portretu Judyty kolejne barwy, odszukuje psychologiczne motywy i sprzeczności. To najtrudniejsza, myślę, w dramacie postać. Może chciałoby się ją widzieć wyraźniej jako tragiczną postać wielkiej kobiety – gdzieś od Judyty ze Starego Testamencie aż do archetypu bogini. Ta Judyta, którą przedstawiła nam Julia Łukowiak – egzotyczna, dziewczęca – spełnia się w inscenizacji Jacka Raginisa.

Sebastian Fabijański niesie postacią Kosakowskiego całe „dzianie się” przedstawienia. W pierwszym obrazie spektaklu to jego odziana w czerwień, wyrazista postać podniesie purpurową chorągiewkę na znak – niech się dzieje, niech się stanie. Aktor przedstawia nam Kosakowskiego wyrazistego, pociągającego, dominującego na scenie, nieokiełznanego w zamaszystości i precyzyjnego w błyskawicznych reakcjach. W tej czerwieni wojownika i warchoła jawi się – jak szatan- całkowicie odmienny od postaci Księdza Marka. To te dwie skrajne postaci dramatu wyznaczają jego granice. Sebastian Fabijański używa też przeciwstawnych środków scenicznego wyrazu. Nie boi się gwałtowności i szerokiego gestu, zagarnia scenę, raptownie zmienia pozycje, dumnie unosi głowę, odważnie prowokuje i wymusza. Jest charakterystycznym szlacheckim awanturnikiem i dumnym kawalerem z fantazją. Aktor pokazuje bujną naturę swojego bohatera, która w trakcie rozwoju akcji dramatu przejdzie przemianę czy pod wpływem miłości, czy przez ginącą ojczyznę, czy przez doświadczenie śmierci i dżumy, aż do Aktu III, gdy zobaczymy go w smolnym worze, już nie szulera i warchoła, ale może polskiego rycerza…Sebastian Fabijański stworzył intrygującą i fascynującą postać – prosto z barokowego romantyzmu i współczesności za oknem. Zaproszenie go do zespołu Teatru Klasyki Polskiej uważam za strzał w dziesiątkę. Warto czekać na jego kolejne wcielenia w tym teatrze.

Razem z tą złotą trójką tak ciekawych, dramatycznych postaci w spektaklu Raginisa pozostali aktorzy grają celująco. Warto też przyjrzeć się roli Michała Chorosińskiego grającego Kreczetnikowa. Aktor przedstawia silną postać nie tylko wroga i najeźdźcy, ale przede wszystkim przebiegłego, inteligentnego polityka. To Kreczetnikow w spektaklu Raginisa jest prawdziwym, bo groźnym i bezwzględnym przeciwnikiem Polaków, również na poziomie ducha, bo jako Słowianin rozumie znaki. Mądrością góruje nad po francusku oświeconym Braneckim (w tej roli znakomity Ksawery Szlenkier). Michał Chorosiński postawił w swojej kreacji na stworzeniu mocnej, górującej nad innymi postaciami – tak intelektualnie, jak i realnie – osoby silnej, z przeszłością (charakterystyczne sztuczne oko), osoby, która nie musi udowadniać swojej sprawczości, bo ją po prostu ma. Na scenie jest swobodny, ale czujny i widać, że nie zamierza nikomu nic darować. Każdy jego rozkaz czy uwaga wypowiadane są bez założenia możliwości jakiegokolwiek sprzeciwu, z taką siłą wyrazu, że bezwzględnie rozumiemy, kto naprawdę jest zwycięzcą i że prawom tego zwycięzcy należy się poddać. Nie możemy lekceważyć jego znaczenia, to on wyznacza granice, nawet współpracującej magnaterii. Czarna figura Kreczetnikowa skontrastowana jest z fircykowatym, ubranym na biało Braneckim. Ale to Branecki Ksawerego Szlenkiera przegrywa w tym pojedynku, to Braneckiego Kreczetenikow potraktuje jak nieważnego pionka. Czy jednak Branecki zrozumie, jak mało jest wart, jak został podwójnie oszukany – i przez swoje oświeceniowe poglądy, i przez swoje naiwne przeświadczenie, że może być równy namiestnikowi Rosji. Sceny Kreczetenikowa z Braneckim to majstersztyk aktorski, gdzie toczy się walka na przebiegłości, ale i objawia się realna siła najeźdźcy. Udało się stworzyć na wskroś współczesny, groźny polityczny teatr, którego wymowę winniśmy wziąć za bardzo aktualną przestrogę.

Warto wyróżnić przemyślaną rolę Krzysztofa Krupińskiego w roli ojca Judyty, Rabina. Pamiętajmy o tym, że postać Żyda została pokazana przez Słowackiego od zewnątrz. Sam poeta niewiele wiedział o obyczajach żydowskich, skoro uczynił postać ojca Judyty i rabinem, i karczmarzem. To jedyna żydowska postać w dramatach Słowackiego. Dodał mu trochę żargonowego języka, trochę kolorytu i dlatego ta jednoznacznie pozytywna postać jest tak trudna do wiarygodnej odsłony scenicznej. Krzysztof Krupiński świetnie swojego bohatera prowadzi: trzyma się szkicowego, ikonograficznego obrazu swojej postaci – wiernie autorowi i zgodnie z wyważeniem reżysera. Jest zdystansowany wobec polskiego sporu, gra godnego, uczciwego człowieka. Przemocy i brutalności Kosakowskiego przeciwstawia mądrość Izraelity. Ale to on poniesie okrutną, na dodatek przypadkową śmierć; nie ze swojej winy i nie w swojej wojnie.

Reżyser Księdza Marka pochyla się nad każdą postacią dramatu, znajdując dla niej właściwe znaczenia w całości i swojej spójnej interpretacji dzieła, nie pomija różnorodności postaw, od Regimentarza Dariusza Kowalskiego, Marszałka Krasińskiego Leszka Zdunia czy w końcu Puławskiego Michała Barczaka. Nawet epizody zostają zapamiętane, że wymienię Adjutanta – Sebastiana Rysia. Cały zespół aktorski pracuje na gorzką wymowę spektaklu o utraconej wolności i suwerenności i zniszczonej wspólnocie.

Aktorom w scenach zbiorowych i scenach walk towarzyszą tancerze. Choreografia Jarosława Stańka i Katarzyny Zielonki wprowadza jeszcze jeden sposób scenicznej narracji, ożywiania i przywoływania malarskich dzieł w ruchu. Ta malarskość i barwy inscenizacji – czerwień krwi, pożarów i namiętności, czerń śmierci i czerń oprawców, biel i jasność wizji proroczych, ale i inna w wyrazie biel zdrajców, różne odcienie szarości i sepii to przemyślany zabieg inscenizacyjny duetu scenografki i kostiumografki – Aleksandry Redy i odpowiedzialnego za światło znanego autora zdjęć Andrzeja Musiała. Filmowa wrażliwość reżysera docenia wartość teatralnego obrazu. W każdej pojawiającej się scenie zmienia się barwa i jej temperatura, dostosowana do przekazu, nastroju, podbija jej ekspresję i dopełnia aktorstwo, a także wydobywa szczegóły kostiumów niebędących li tylko odwzorowaniem imponującej galerii strojów z epoki, ale również wariacją na ich temat.

Jacek Raginis ustawia aktorów często wprost do widowni, na wielkiej scenie, przed i za sznurową kurtyną (tam wojna, ale i chrzest Judyty, tam pole trupów podczas dżumy). Razem z wyznaczającymi scenę i miejsca akcji płachtami, kurtynami niczym zwisające chorągwie, podstawowymi elementami scenografii, zmiennymi w obrazach scenicznych, poprzez pojawiające się na tych tkaninach projekcje, w prosty sposób konstruuje i komponuje świat konfederacji – chorągwie, kobierce, Baru i wojny, geopolityki (mapy), wyznacza bohaterów (portrety). Rekwizyty też proste: szable, worek ze złotem, obrus–całun, zydel-żłobek-kołyska, sznur – używane są zawsze symbolicznie.

Teatr Klasyki Polskiej to teatr wędrowny, bez stałej siedziby, ale zagranie Księdza Marka w Audytorium Muzeum Historii Polski nie pozwala na wyobrażenie sobie, że spektakl Raginisa mógłby z tej sceny zostać gdzieś przeniesiony. Samo wejście w przestrzeń muzealną i recepcyjną nowego, monumentalnego gmachu, już przed przedstawieniem stanowi o pokonaniu pierwszego kręgu wtajemniczenia i wnosi wymiar symboliczny miejsca.

Jacek Raginis przedstawia nam, ten tak różnie w historii literatury oceniany i wciąż wymagający rozwikłania wielu tajemnic, rzadko w teatrze grany arcydramat mistyczny Słowackiego, w kontekście współczesnym. Przy zmianie obrazów towarzyszą nam komunikaty z wojny podawane jak przy przestawianiu częstotliwości stacji radiowych w różnych językach, z tej wojny za wschodnią granicą Polski, z wojny z Rosją. Radiowe strzępy wzmocnione są przez projekcje nocnych świateł z pola bitew, wielu naprowadzanych czerwonym światłem punktów ataków. Te dodane teksty komunikatów wydają mi się zabiegiem niepotrzebnym, publicystycznym. Bez nich Słowacki w spektaklu Jacka Raginisa i tak mocno przestrzega współczesnych.

Przedstawienie stawia nam wiele pytań wykraczających poza formę popremierowej recenzji. Są to pytania dotyczące samego utworu (adaptacja Raginisa jest wierna Słowackiemu, skróty są niewielkie i przemyślane). Stawia nam też wiele pytań dotyczących percepcji tego dramatu romantycznego, również jego możliwości scenicznych. Czy jest tak, jak prorokował Bohdan Korzeniewski, że nasze największe dzieła romantycznego teatru wielkiej poezji, niezrozumiałe na świecie, za chwilę staną się niedostępne nam samym?

Przedstawienie w Teatrze Klasyki Polskiej temu manifestacyjnie przeczy. Znaleziono bowiem został teatralny język dla poetyckiego wybuchu Słowackiego. Opowieść o świecie krwawym, pokonanym wojną i zarazą, który przestał kierować się pragmatycznymi prawami, a zaczynają w nim królować tajemne znaki spoza racjonalnego wymiaru, staje się ważna – w chwili teatralnej wspólnoty najważniejsza i prawdziwa. Czy jednak po wyjściu z teatru droga duchowa prowadząca przez cierpienie i śmierć jest tą, która widzimy przed sobą i przed naszą ojczyzną? Czy to tylko zapis jednej z dróg duchowych sprzed lat i czy duchowość ta ma współcześnie szansę wskazać nam ocalenie? A może takiego ocalenia nie oczekujemy.

Finałowa, alarmowa syrena, która pojawia się jako znak katastrofy, nie pozostawia złudzeń. Wyje po słowach Puławskiego, który zdjął mundur i w białej koszuli wieszcza mówi to, co widzi: „A ja wszędy w tej krainie/Widzę jedną wielką bliznę/Jedną moją cierpiącą Ojczyznę”.

Ksiądz Marek plakat